Albo dwa, cała fraza, która popsuła nam szyki. Zabrała czas. O co poszło?W tłumaczeniu był dokument – oficjalny, certyfikat CE. Wszystko przetłumaczone oprócz jednego dziwnego zdania. Nie znamy zbyt dobrze języka angielskiego, bo z niego przekładany był tekst na polski?
Coś tu nie tak z oryginałem
Zdanie szło tak: „for the record and for timely effects (…)”. Żaden sens nie oddany przez nasze próby przetłumaczenia. Może lepiej by pasowało timeless, a nasza praca jako useless… Dobra, ale żarty na bok i nie poddajemy się.
Na ślad rozwiązania zagadki tłumaczeniowej naprowadziła transaltora myśl, że może jednak coś nie tak z oryginałem dokumentu? Tym bardziej ta idea zapuszczała swoje korzonki w mózgu człowieczym, im więcej przypominało się sytuacji z tekstami pisanymi przez obcokrajowców lecz nie Anglików. Tutaj pochodzenie certyfikatu ze słonecznej Hiszpanii naprowadzało na ślad ukrytego błędu.
Tłumaczenie hiszpańsko-angielskie było ok?
Poszukiwania rozwiązania szarady translatoryjnej naprowadziły na stronę z podobnym problemem. Tam okazało się że oryginalne sformułowanie w języku hiszpańskim zostało błędnie przełożone na język angielski.
Bingo. Pół dnia oszczędzone.
Hiszpański oryginalny frazal, używany w dokumentach urzędowych brzmiący następująco:
Y para que conste a los efectos oportunos
we właściwym przekładzie powiniem brzmieć:
And so that it may be officially recorded for all necessary purposes. Cholernie daleko od ok? I od „timely effects”. Kochamy Hiszpanię.
Na temat tłumaczenia hiszpańskiego piszemy też tutaj.