W ręce wpadła mi książka o tłumaczeniu, pisząc innymi słowy, autorska książka tłumacza na temat przekładu jednej książki. Książka o książce. Mowa o „O przekładzie na przykładzie” autorstwa Elżbiety Tabakowskiej. Traktująca o „Europie” profesora Normana Daviesa. Jako tłumacz techniczny poczuwam się czytać dzieła „w temacie”. Najszybsze myśli przy lekturze – nasuwa się skojarzenie z „Jak nie tłumaczyć tekstów technicznych” Andrzeja Voellnagla, książką już dość starą, moje wydanie pochodzi z lat osiemdziesiątych XX wieku . I tam i tu forma dość luźna i eseistyczna, bardziej owinięta narracją wokół poszczególnych przypadków i rozchodząca się strumieniem świadomości po dygresjach , niż poradnik – dla tłumacza – nie powiel następujących błędów.
Można rzec, a to myśl druga, że czyta się dobrze, bo pisana rzecz jest ze swadą. Jakie myśli od razu – bo przecież dla tłumacza, czyli osoby, podobnie jak autorka, zajmującej się przekładami językowymi, pozycja książkowa wręcz z kategorii białych kruków.
Po pierwsze : ogrom pracy wykonanej podczas samego przekładu z angielskiego jak również tropienia źródeł, poszukiwania odniesień w przypadku niejednoznaczności oryginału (bardziej powodowanej samym językiem angielskim, niż intencją profesora) . Przykładem są owe „Battle of Belavoda”, czy inne „battle of…” – czy bitwa była POD Białą Wodą? Czy nad ?
dopiero dokładna analiza, nie tylko historyczna – kiedy rozegrała się bitwa, tragiczna w skutkach dla Czechów? Czym dokładnie jest Biała Woda? . W tym momencie uzmysławiamy sobie, że do poprawnego tłumaczenia z angielskiego na polski potrzebna jest wiedza: językowa, historyczna i geograficzna. W drugim przypadku „battle of”, autorka przyznaje że forma nazwy z przedimkiem „the” sama sugeruje że chodziło o rzekę. W przypadku tłumaczenia tak znanej książki, jak „Europa”, tłumaczowi w wykonaniu owego ogromu pracy pomagał zespół; weryfikator, Korektor, Tropiciel źródeł i Redaktor. I każdy miał pełne ręce roboty, gdyż ilość zagadnień poruszanych przez Profesora – erudytę – jest równie duża co rozległa: historia, muzyka dawna, kulinaria, religia, kultura.
Po drugie: ciekawe jest prześledzenie metod pracy translacyjnej, z których pani tłumacz nie czyni tajemnicy. A także błędy – o których bez ogródek pisze – pojawiające się przy przekładzie, wychwytywane podczas pracy. Kto je powodował? Czy tłumacz? O tym napiszemy w kolejnej części:
Wesołych Świąt!